Artykuły

Ostatnie zmiany: 20.08.2021 22:15
(1142 dni i 11 godzin temu)

Parafia Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Rżące (1992-2012)

Zapraszamy do nabywania książki o histori naszej parafii i osiedla. Książka stanowi cegiełkę, a środki uzyskane ze sprzedaży będą przeznaczone na dokończenie budowy kościoła.
Zpraszamy do zapoznania się ze "Słowem wstępnym"

Konferencja Episkopatu Polski Archidiecezja Krakowska Caritas Archidiecezji Krakowskiej Centrum Jana Pawła II OPOKA - Labolatorium wiary i kultury Mateusz - chrześcijański serwis www Wiara - Portal Gościa Niedzielnego KATOLIK - Portal katolicki dla wierzących, wątpiących i poszukujących Polonia Christiana Katolicki Magazyn Internetowy Tygodnik Katolicki Niedziela Gość Niedzielny Mały Gość Niedzielny Przewodnik Katolicki Nasz Dziennik
Poprawny XHTML 1.1 Poprawny CSS! Spam Poison Community Nie lubimy spamu! Spam nie lubi nas!

Masz pytania, uwagi?
Napisz do .

Aby wytrwać przy chorym...

Panie, rozumiem, że muszą być próby
Bo jakże sprawdzić ludzkie serce
Skąd wiec ta nieustanna prośba:
Oszczędź mnie i daj życie beztroskie...

Współczesna medycyna umożliwia sprawowanie długoterminowej opieki nad chorym. Stąd też praca personelu medycznego w warunkach napięcia psychicznego spowodowanego kontaktem ze stanami granicznymi życia i śmierci powoduje duże obciążenie psychiki oraz zmęczenie fizyczne. Przyczyniają się do tego problemy osobiste, rodzinne i wątpliwości nurtujące pacjentów. Nastrój przemijania wywiera przemożny wpływ na opiekuna. Zaczyna wiec poddawać się zniechęceniu i bilansować swoje życie, chociaż nie przekroczył, na przykład, czterdziestu lat. Bolesne odczuwa kruchość swojej egzystencji i brak spełnienia istotnych planów wytyczonych ideałami młodości. Osoba mało doświadczona angażuje się w sprawy chorego w sposób bardzo niebezpieczny. Chce przebywać w otoczeniu słabych i skrzywdzonych, ponieważ czuje się wśród nich bezpiecznie i dobrze. Niestety zbyt bliskie związki uczuciowe z rodzina chorego i z nim samym sprawiają, że jego śmierć i problemy rodziny są traktowane osobiście. Po śmierci pacjenta przezywa żałobę będącą usprawiedliwieniem wewnętrznej pustki i braku programu dalszego życia. W skrajnych wypadkach rywalizuje o względy pacjenta. Efektem takiego postępowania jest zniechęcenie do udzielania pomocy innym podopiecznym i konflikty w zespole opiekunów.

Psychiczna przewaga nad ciężko chorym jest dla niego pewnego rodzaju terapia. Ten etap jest przemijający, gdyż po pewnym czasie osoby te wzbudzają w nim naprzemiennie agresje lub lek, a na końcu obojętność. Są to pierwsze zwiastuny wyczerpania się duchowej motywacji dalszej służby choremu. Stad tez gorliwość posługi "całemu skrzywdzonemu światu" ustępuje miejsca cichej adoracji już tylko jednej, i to wyidealizowanej, osoby. Następnie pojawiają się ważniejsze sprawy absorbujące uwagę i usprawiedliwiające zaniedbywanie obowiązków. Stopniowo zaczyna dominować poczucie niezrozumienia intencji, niesprawiedliwości oraz skrzywdzenia. Cierpienie narasta wobec braku realizowania własnej osoby za wszelka cenę, nawet za cenę autodestrukcji.

Brak satysfakcji z życia osobistego lub rodzinnego, "życie" cudzym życiem, brak wypoczynku i zainteresowań poza szpitalnych, narzucanie swojej pomocy, która jest odtrącana, doprowadzają do całego zespołu przykrych objawów nazywanych "wypaleniem zawodowym". Badania potwierdzają, że najwięcej kłopotów sprawia problem współpracy i porozumienia się w zespole. Na drugim miejscu dopiero należy umieścić obciążenie psychiczne związane z obecnością przy śmierci pacjenta, moralne dylematy i nieuporządkowane życie osobiste. Zazwyczaj stan "wypalenia" odczuwany jest subiektywnie jako "brak serca" do pracy lub konkretnych osób. W przypadku wymagań przekraczających możliwości przystosowania organizmu, stres możne stać się dla zdrowia poważnym zagrożeniem, a nawet spowodować chorobę. Na tym etapie osoba ta nie potrafi przyjąć żadnych logicznych argumentów. Natomiast utwierdza się w przekonaniu wyjątkowego charakteru swojej misji, bez której realizacji życie nie ma już dla niej sensu. Zraniona duma nie pozwala się przyznać przed sobą, że należy nie tylko wypoczywać, aby owocnie pracować, lecz również dokonać właściwej hierarchii wartości życiowych, aby uniknąć życiowej katastrofy.

Granica pomiędzy zaangażowaniem a zachowaniem zdrowego dystansu jest trudna do wyznaczenia. Konieczna jest zatem roztropność, aby znaleźć "zloty środek" postępowania. Opiekun powinien kierować się cnota sprawiedliwości, co oznacza równe traktowanie wszystkich chorych. Sprzeczne z ta zasada jest protekcyjne traktowanie niektórych podopiecznych przez opiekuna, który czuje się u nich dobrze. Postawy takiej nie usprawiedliwia nawet zbliżające się odejście. Wieloletnie doświadczenie pracy z dziećmi chorymi terminalnie potwierdzają te tezę. Inni opiekunowie i członkowie rodziny dostrzegając wzmożona aktywność "charyzmatycznego" pracownika, określają go miedzy sobą uszczypliwie - "pani śmierć". Ta jednostronna gorliwość może sygnalizować głębokie zranienia emocjonalne wymagające pomocy z zewnątrz, czasami nawet już pomocy lekarza.

Źródłem stresu staja się również zbyt duże wymagania opiekuna wobec siebie. Człowiek jest pokorny wówczas, jeśli rozumie, że sprawowana opieka nie zawsze będzie na najwyższym poziomie, a medycyna - choć bardzo nowoczesna - posiada możliwości dość ograniczone. Powinien liczyć się z tym, że mimo najlepszych chęci pojawia się takie chwile, że nie będzie pogodny, gotowy do niesienia pomocy o każdej porze. W pracy z chorymi zapomina się jeszcze o jednym bardzo ważnym i wstydliwym problemie. Opiekunowie nie są nieomylnymi ludźmi i popełniają błędy. Jeśli nie czynią tego celowo, aby komuś zaszkodzić lub z braku poczucia obowiązku, to powinni wystrzegać się drobiazgowości. Skrupuły moralne w konsekwencji powodują stan silnego napięcia psychicznego, który staje się źródłem kolejnych błędów. Podobnie niepotrzebne jest czynienie sobie wyrzutów, że nie wszystkich chorych i współpracowników lubimy jednakowo. Lepiej przyznać się do tego przed sobą niż udawać, że jest inaczej. Nastawienie uczuciowe nie może tez przesądzać o postawie moralnej wobec drugiego człowieka i nie usprawiedliwia zaniechania czynienia dobra.

Boże, dlaczego masz takie kiepskie sługi?
Wciąż zdradzają Twoje ideały...
Przybierają pozę mędrca,
Aby wypowiedzieć kolejny banał...
Boja się najmniejszego cierpienia.
I nie mają wyrzutów sumienia,
Że nie czynią Twojej woli.
Sadu tez nie boja się,
Bo przestali już chyba wierzyć...

Ks. Lucjan Szczepaniak SCJ