Ostatnie zmiany: 20.08.2021 22:15(1275 dni i 5 godzin temu)
Zapraszamy do nabywania książki o histori naszej parafii i osiedla. Książka stanowi cegiełkę, a środki uzyskane ze sprzedaży będą przeznaczone na dokończenie budowy kościoła.
Zpraszamy do zapoznania się ze "Słowem wstępnym"
Masz pytania, uwagi?
Napisz do .
"Łatwiej odbudować zburzone miasto niż zburzone zaufanie ."
K. Bunsch (1898-1987)
Od kilku lat trwa nasilona krytyka polskiej służby zdrowia, która cieszyła się społecznym zaufaniem, pomimo ubóstwa i wszystkich swoich organizacyjnych niedoskonałości. Przeciwstawia się jej modele opieki zdrowotnej najbogatszych państw. Zapomina się jednak, że jej kłopoty nie rozpoczęły się w 1989 r. wraz z początkiem III RP. Otóż służba zdrowia będąc integralną składową całego społeczeństwa, podobnie jak i ono, poddawane było ekstremalnym próbom zawieruch wojennych i komunizmu. Stąd też i jej autorytet moralny był kruszony systematycznie przez wroga. Celem tych działań było podporządkowanie lekarzy poprzez niszczenie ich samorządu oraz promowanie osób miernych, ale za to poprawnych politycznie. Dlatego w minionych latach w PRL-u zwyciężały koncepcje opieki zdrowotnej naginane do ideologicznych potrzeb.
Forsowanie przez pół wieku modelu utopijnego państwa socjalistycznego rozdającego za darmo usługi medyczne, pomimo braku środków na ten cel, zaowocowało obecnym kryzysem ekonomicznym i moralnym. Chociaż żyjemy w nowej rzeczywistości, to jednak wciąż rozwiązujemy problemy mające pośrednio swoje źródło w minionej epoce. Zarządzanie opieką zdrowotną stało się bardziej skomplikowane niż przypuszczano ze względu na zakorzenione od lat złe nawyki w tej dziedzinie i korupcję urzędniczą. Wiele jeszcze osób nie potrafi lub nie chce zmienić sposobu myślenia, który faktycznie lekceważył podstawy etyki lekarskiej. Natomiast społeczeństwo, pomimo przemian ustrojowych, nadal tęskni za opieką z minionej epoki, jakoby był to raj dla chorych i niepełnosprawnych. Przemilcza się jednak fakty, że wówczas zabroniona była jakakolwiek oficjalna krytyka polityki PZPR, w tym również dotyczącej opieki zdrowotnej. Toteż cenzura dbała o eliminowanie nieprawomyślnych tekstów, a zuchwały dziennikarz musiał liczyć się z surowymi konsekwencjami, mógł być nawet skazany na więzienie za szkalowanie partyjnego lekarza. To nie znaczy wcale, że nie było nadużyć, którym próbowano się przeciwstawić. Co pewien czas, dla propagandowych celów, karano winnych nadużyć, ale zazwyczaj nie tych, co potrzeba.
Z przykrością można spostrzec, że celem nagłośniania współczesnych "afer medycznych" jest, oprócz szlachetnych pobudek, również pragnienie osiągnięcia sukcesu dziennikarskiego, często za wszelką cenę. Niestety, zjawisko to jest szersze i dotyczy również m.in. prawników i polityków. Otóż w niektórych szpitalach młodzi prawnicy, poszukujący dobrego źródła utrzymania, oferują rodzinom pacjentów swoje usługi w sprawach cywilnych o odszkodowanie z tytułu popełnionego błędu medycznego. Oczywiście, zaznaczają przy tym, że wynagrodzenie otrzymają dopiero po wygraniu procesu. Stąd też sama ich obecność wzmacnia przekonanie o nierzetelności służby zdrowia, a nawet złych jej zamiarach. Szerzy się więc psychoza powszechności błędów lekarskich i kompletnego braku wrażliwości ze strony opiekunów medycznych. Należy zaznaczyć, że błędy medyczne zawsze się zdarzały i będą się zdarzać, ponieważ wynika to z ułomności człowieka. Problem polega więc na tym, aby wyeliminować te, które są wynikiem poważnych zaniedbań lub lekceważenia chorego. Wspomniane nadużycia nie są jednak tak krzywdzące, jak negatywne opinie o służbie zdrowia, wyrażane przez polityków, a formułowane często doraźnie w celu osiągnięcia natychmiastowego poparcia społecznego dla określonego ugrupowania. Biedny ten człowiek, zwłaszcza pacjent, który uwierzy w te wszystkie zapewnienia i groźby.
Otóż, kiedy zachoruje i znajdzie się w szpitalu, ze zdumieniem odkryje, że nadal opiekuje się nim lekarz i pielęgniarka, tak często ukazywani jako ludzie niewierni swemu powołaniu. Nie spostrzeże jednak przy sobie "wrażliwego" na krzywdę ludzką dziennikarza, ani "sprawiedliwego" prawnika, a tym bardziej "zatroskanego" o społeczeństwo polityka. Oczywiście pojawią się oni, czasami wszyscy razem, w celu zorganizowania imprezy charytatywnej, jeśli będzie ona korzystna przede wszystkim dla kształtowania ich wizerunku człowieka-filantropa. Wówczas starannie przemilczą, że te jednostkowe działania nie poprawią kondycji całej służby zdrowia i jakości jej opieki nad chorym. Najważniejszy jest bowiem sukces medialny, który utrwala ich wysoką pozycję w społeczeństwie, a w konsekwencji zwiększa kapitał materialny i polityczny.
Wszystkie te wydarzenia rozgrywają się w tle kolejnych i nieudanych prób naprawy służby zdrowia przypominających bardziej eksperymenty niż sprawdzone i odpowiedzialne działania. Oczywiście próbuje się wmówić środowisku, że za błędy polityków odpowiedzialni są lekarze i pielęgniarki. Wobec tego trudno się dziwić nasilonej emigracji lekarzy i pomocniczego personelu, zmęczonych ciągłymi obietnicami poprawy sytuacji zawodowej. Z zażenowaniem przyjmowane jest przez nich sprowadzanie kryzysu służby zdrowia tylko do wymiaru materialnego. A przecież istotą problemu jest stworzenie godnych warunków opieki nad chorym, w tym również warunków ekonomicznych. Wymaga to troski ze strony wszystkich, a nie tylko służby zdrowia.
Wydaje się jednak, że zastosowana medialna terapia "wstrząsowa" służby zdrowia jest bardziej szkodliwa dla niej od samej "choroby", ponieważ koncentrowanie się na walce z przejawami patologii systematycznie niszczy zaufanie do lekarza. A przecież to właśnie ono jest fundamentem każdego procesu leczenia, bez którego nie można skutecznie pomóc pacjentowi nawet dysponując najnowocześniejszą aparaturą, której wciąż odczuwany jest dokuczliwy brak. Jeśli zniszczymy zaufanie chorego do lekarza, to kto mu pomoże? Ku przestrodze warto przypomnieć słowa zaczerpnięte z Talmudu : "Biedny ten kraj, w którym lekarz cierpi na pogardę".